Królowa bez korony: Lodali Barbera d’Alba „Lorens” 2017
Trudno ukraść nawet skrawek blasku chwały w miejscu, gdzie rządzą niepodzielnie król i królowa włoskich win. Tak bowiem w Piemoncie nazywane są dwa najsłynniejsze wina – Barolo i Barbaresco. Choć region ten produkuje relatywnie niewielki wolumen, w obrębie jego granic znajduje się najwięcej apelacji klasy DOCG w całym kraju. Porównywany jest często z Burgundią ze względu na rozdrobniony charakter rodzinnych winnic oraz blade w kolorze wina o świetnym potencjale dojrzewania. Wśród czerwonych szczepów króluje oczywiście Nebbiolo, które daje najszlachetniejsze i najdroższe wina. Barbera, choć większa areałem, ustępuje mu sławą. Nie znaczy to wcale, że nie ma potencjału do tworzenia wyjątkowych win. Sztuką jest zatem odszukać, nie dając się oślepić królewskiej chwale, urok w niepozornej dworzance, która brak tytułów nadrabia ciekawą historią i unikalnym charakterem. Moim punktem wyjścia jest, położone pośród winnic, niewielkie i urokliwe miasto Alba oraz jego górzyste okolice.
Wzgórza Langhe, obejmujące południową część regionu Piemont, słyną z wielu doskonałych win. Wysokiej jakości owoców sprzyja tam zarówno alpejski chłód jak i śródziemnomorskie słońce. Zimne poranki i ciepłe dni zapewniają wzorowe warunki do powolnego i równomiernego dojrzewania winogron. Stoki u podnóży wzniesień gwarantują korzystną ekspozycję nasadzeń i różnorodność gleb. Podłoże dla winnic stanowi głównie glina z dużą zawartością wapienia i kredy. Spośród wielu uprawianych tam szczepów, największym areałem pochwalić się może wydajna Barbera. Historia tej odmiany prawdopodobnie sięga starożytności a jej udokumentowana część zaczyna się w dwunastym wieku. Pochodzenie szczepu przypisuje się miejscowości Monferrato leżącej na północnym krańcu wzgórz Langhe, co czyni Barberę szczepem autochtonicznym dla Piemonte. Tam właśnie znajduje się większa część jej winnic, choć można ją spotkać również w Lombardii czy Emilia Romagna a także Australii i USA. Dwie najlepsze apelacje dla tego szczepu to Barbera d’Alba oraz Barbera d’Asti biorące swoje nazwy od dwóch nieodległych od siebie miasteczek. Tak, jak w przypadku Barolo i Barbaresco – istnieje subtelne rozróżnienie pomiędzy winami z tych dwóch terroir. Te z okolic Asti prezentują lżejsze i przystępniejsze oblicze, które Włosi nazywają często kobiecym. Alba zaś to miejsce, gdzie Barbera nabiera więcej struktury, tanin i potencjału dojrzewania. Z tych cech chętnie korzystają najlepsi producenci, którzy dostrzegają piękno w skądinąd powszechnej odmianie. Niektórzy z nich wcielają nawet wina z apelacji Barbera d’Alba do swoich prestiżowych linii. Nie inaczej jest w przypadku Waltera Lodaliego, którego Barbera Lorens z rocznika 2015 wyróżniona została platyną Decanter World Wine Awards.
Długo przed objęciem sterów winiarni przez Waltera, jego dziadek – Giovanni Lodali, rozpoczął produkcję wina dla gości swojej niewielkiej restauracji w miasteczku Treiso. Wieść o lokalnym specjalne szybko się rozniosła, co sprawiło, że zaczął traktować tworzenie win coraz poważniej. Co najważniejsze, przekazał swoje winiarskie zacięcie synowi. W 1955 Lorenzo Lodali uzyskał dyplom szkoły enologicznej w Albie, żeby trzy lata później, razem z żoną Ritą, rozpocząć produkcję win słynnych apelacji Barolo i Barbaresco. Wraz z latami działalności selekcja rozrosła się również o inne apelacje, m.in. właśnie o Barbera d’Alba. Po śmierci Lorenzo, pieczę nad interesem przejęła jego niestrudzona żona, od której fachu uczył się ich jedyny syn Walter. Ostatecznie to właśnie on zajął stanowisko zarządcy i wniósł sporo innowacji oraz profesjonalizmu do przedsięwzięcia. W 2005, na cześć swojego ojca, stworzył linię Lorens (od imienia Lorenzo w piemonckim dialekcie).
Obok Barolo i Barbaresco to właśnie Barbera dopełniła topowej selekcji. Posunięcie okazało się wielkim sukcesem, co przyniosłoby, z pewnością, dumę pierwszemu zawodowemu winiarzowi rodziny Lodali, którego pasję kontynuował jego syn. W tegorocznym zestawieniu magazynu Winemag, Barbera Lorens znalazła miejsce wśród 100 najlepszych włoskich win.
Lodali Barbera d’Alba Lorens 2017 to wino powstające w oparciu o owoce winnic położonych przy miejscowościach Treiso i Roddi. Odbyło dojrzewanie we francuskich dębowych beczkach typu barrique, które trwało 12 miesięcy. W jego szacie przejawia się głęboki, ciemny, rubinowy kolor. Koncentracja barwy zaskakuje, gdyż zwykle Barbera daje znacznie bledsze wina. W nosie znajduję świeże owoce – maliny, wiśnie i jeżyny. Krok w krok z owocowymi aromatami idzie beczkowa wanilia i czekolada a po dłuższej chwili również pieprz i wzruszona ziemia. W ustach natomiast dominacja owocu jest ewidentna a przyprawy jedynie urozmaicają smak zamiast stanowić jego esencję. Należą się za to brawa, ponieważ charakterystyka szczepu nie jest nimi zagłuszona a jedynie wsparta. Ciało wina jest pełne, czego podstawę stanowi piętnastoprocentowy alkohol. Taniny dają o sobie znać ale są zaskakująco miękkie jak na wciąż młody rocznik. 2017 zyskał pijalność znacznie wcześniej niż 2015 z oczywistą korzyścią dla niecierpliwych smakoszy. Ucieszy ich również to, że choć wskazana, dekantacja w tym przypadku na pewno nie jest konieczna. Wino pięknie pokazuje się i bez niej pod warunkiem poszanowania jego klasy kieliszkiem o adekwatnej pojemności. To wino w ustach trwa długo a z każdym kolejnym łykiem woła o kulinarny akompaniament. Sam producent poleca je do gulaszu z dziczyzny w towarzystwie, a jakże, piemonckich trufli. Podpisuję się wszystkim rękami. W Albie i okolicach na pewno znalazłoby się kilku zdolnych kucharzy, którzy wyczarowali by sto kolejnych dań pasujących pod tę Barberę. Większość zapewne byłaby oparta o czerwone mięsa i wyraziste sosy, grzyby, pieprz oraz lukrecję. Najkorzystniej byłoby po prostu się tam wybrać, żeby zasmakować lokalnych specjałów w regionie, który zapoczątkował gastronomiczny ruch Slow Food. Rodzina Lodali z przyjemnością przyjmuje gości ciekawych dobrego jedzenia i wybornych win, więc program z góry skazany byłby na sukces.
Barbera Lorens nie przejawia kompleksu drugiego szczepu. Jest piękna i dumna a, w swojej klasie, może nawet rzucić wyzwanie królewskiej parze. W świecie win wysoka wartość bywa ukryta pomiędzy filarami oczywistej sławy. Godzi się zatem niekiedy sięgnąć głębiej i zrobić krok w nieznane. Choćby po to, aby lepiej poznać własny gust lub wychwycić w nim nieuchronną zmianę